niedziela, 20 marca 2011

Sebastian Cybulski - aktor filmowy, teatralny i telewizyjny. Absolwent PWSFTViT w Łodzi. Odtwórca roli Ksawerego Rybińskiego w serialu " Barwy Szczęścia ". Związany z teatrami Kwadrat, Scena Prezentacje, oraz Teatrem Polskim w Poznaniu.



Mateusz Piszczek : Czy przez grę w serialu "Barwy Szczęścia" nie boisz się zaszufladkowania, o którym coraz częściej się słyszy ??

Sebastian Cybulski : Ależ oczywiście, że się boję zaszufladkowania. Chyba jak każdy aktor wchodzący w tego typu produkcje. Ale takie obawy, to jak dla mnie naturalny system obronny; można powiedzieć, taka walka dobra ze złem (uśmiech). Czyli ja jako aktor z pewnymi ambicjami i wartościami przeciwko komercji i całej tej otoczce. I tak obawiam się cały czas i przyglądam się co mi daje praca w serialu. Z jednej strony, traktuję to jak dalszy rozwój w swojej edukacji. Zaczynając pracę w serialu, nie miałem bladego pojęcia jak to wygląda, na czym polega stała praca w takiej produkcji. To zupełnie co innego, niż epizod czy parę dni na planie. Z drugiej jednak strony, coraz częściej odczuwam wpływ serialu na rzeczywistość; że muszę wyjaśniać, że ja to Sebastian Cybulski grający prawnika w serialu. Póki co, szale się równoważą, czyli jest tyle samo plusów co minusów.
Jednak najbardziej przeraża mnie w całym tym, że tak to ujmę zamieszaniu z serialem, że ludziom się myli fikcja małego ekranu z rzeczywistością. Czasami odnoszę wrażenie, że dla niektórych włączenie telewizora, to tak jakby podglądanie sąsiadów przez dziurkę od klucza. Interpretują to jeden do jednego i taki serial traktowany jest bardzo na poważnie, jak życie. I nie ma już wtedy takich pojęć jak serial czy aktor.
I tego w sumie obawiam się najbardziej. Dlatego też, staram się odrabiać swoje lekcje również w teatrze, żeby móc niektórym chociaż na chwilę pokazać się w innej roli.


M.P : Dla niektórych aktorów teatr jest ich arkadią. A jaki Ty masz do niego stosunek ??

S.C : Górnolotnie to brzmi, ale coś w tym jest, żeby nazywać teatr arkadią dla aktora. Dla mnie teatr to podstawa, to miejsce, które jest najodpowiedniejszym do rozwijania swoich umiejętności. Taki poligon eksperymentalny, na którym poznaje swoje emocjonalne, fizycznie możliwości w wyjątkowych sytuacjach, których nie mogłem doświadczyć osobiście. I miejmy nadzieję, że wielu z nich nie będę musiał poznawać czy też nie będę musiał przez nie przechodzić. W teatrze dzieją się takie rzeczy, o których często bym nawet nie pomyślał. Oczywiście wszystko na potrzeby sztuki. Ale nie tylko traumą żywi się teatr. Gdybym nie scena, nie mógłbym się zetknąć i poczuć na własnej skórze wielkiej literatury, tak jak to ma miejsce na Dużej Scenie Teatru Polskiego w Poznaniu, gdzie w spektaklu "Mistrz i Małgorzata" M. Bułhakova wcielam się w rolę Korowiowa - psotnika, clowna ze świty Wolanda - Szatana. I kto by pomyślał patrząc na mnie, że mógłbym sprawdzić się w takiej roli? I po to też jest teatr. Żeby przekraczać granice w swoim aktorskim emploi. Kto nie wierzy, niech sam się przekona i sprawdzić i wpadnie na spektakl. I oby jak najwięcej takich eksperymentów przede mną.


M.P : Czego według Ciebie brakuje w polskich filmach ??

S.C : Jeżeli mam być szczery, to w polskich filmach kuleje podstawa, czyli dobry scenariusz. Czasami oglądając jakiś polski film, odnoszę wrażenie, że dobrze się zaczyna. Nie jest źle. Jest pomysł. Akcja się rozkręca, coś zaczyna się dziać, ale po kolejnych 5-10 minutach siada całe napięcie i wszystko po staremu. czyli w rezultacie oglądam kolejną klakę czegoś co już było albo w najlepszym wypadku, oglądam coś co miało w sobie potencjał, ale na drodze pełnej kompromisów film traci swoją świeżość i TO, co mogło by zaskoczyć widza.
Ale wierzę, że w końcu ktoś się odważy wyjść przed szereg i zaserwuje coś, co na zachodzie jest już czymś codziennym, ale w Polsce będzie czymś nowym. Skoro mamy operatorów cenionych na całym świecie, z reżyserami też jest nie najgorzej, to teraz pora na poważne podejście do kwestii scenariuszy! I wtedy może rzadziej będę słyszał w kinie: "O matko, kolejny polski film. Nie, nie idziemy". Chyba już czas i pora odbudować zaufanie wśród polskiej publiczności, bo tych którzy chętnie chodzą do kina na polskie produkcje jest coraz mniej. Niestety.



M.P : Co jest dla Ciebie w życiu priorytetem ??

S.C : "Wszystko ma swoje priorytety, niestety. wszystko ma swoje wady, zalety (.)".
To słowa piosenki Paktofoniki. Jakoś tak same nasunęły mi się zastanawiając się nad odpowiedzią. (uśmiech) Coś w tym jest.
Priorytet to takie priorytatywne słowo, które coś mi narzuca, wyznacza. Z drugiej jednak strony, bez priorytetów bym się pogubił. To one często stawiają sprawę jasno, do czego powinienem dążyć.
I tak marzenia są dla mnie jednym z głównych priorytetów. Nie zawsze jest łatwo, ale ile w tym przyjemności idąc w danym kierunku, realizując swoje priorytety właśnie, marzenia.
Do tego Rodzina, szczęście - dla mnie, też są niebywale ważnymi wartościami.



M.P : Ubiegłe święto czternasty lutego jest dla niektórych dniem zakochanych, a dla innych czystą komercją. Którą opcję Ty wybierasz ??

S.C : Ja wychodzę z założenia, że Dzień Zakochanych dla tych naprawdę zakochanych nie ma daty. To bez znaczenia czy dasz czy dostaniesz kwiaty 14 lutego czy 27 kwietnia. Ważne jest, żeby umieć wyrazić swoje uczucia i nie bać się ich konsekwencji. Nie chcę ganić tych, którzy 14 lutego biegają z kwiatami, cali w plastikowych serduszkach. Jeżeli ma to pomóc w budowaniu wspólnych relacji, to jestem za. Z drugiej jednak strony, należy zachować umiar i zdrowy dystans do tego, czym nas atakują reklamy, media itd. w ten dzień. Wszystko jest dla ludzi. ale z umiarem właśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz