środa, 23 lutego 2011

Emilia Komarnicka - aktorka filmowa i teatralna. Absolwentka PWSFTviT w Łodzi. Znana z roli Agaty Woźnickiej w serialu " Na dobre i na złe ", oraz Ani − asystentki szefa Karola (Piotr Adamczyk) w filmie "Och Karol 2".


Mateusz Piszczek : Aktualnie możemy podziwiać Cię w kinowym hicie 'Och, Karol 2". Jak się czułaś na planie wśród tzw. topowych polskich aktorów ??

Emilia Komarnicka : Nie bardzo wiem, jak mogłabym odpowiedzieć na to pytanie. Byli i topowi, i tacy mniej topowi i Ci, którzy by się pewnie obrazili, gdybyś chciał ich tak nazwać. Zależy co i dla kogo jest topem. Ale na planie czułam się świetnie.

M.P : Czy pamiętasz swoje pierwsze chwile na deskach teatru ?? Jakie uczucia Ci wtedy towarzyszyły ??

E.K : Pamiętam te chwile doskonale. Działo się to w Teatrze Jaracza w Łodzi, jeszcze na III roku studiów. Za kulisami czułam paraliżujący stres, a na scenie niesamowitą ulgę i przyjemność. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to tak działa, że towarzyszą temu wydarzeniu takie emocje.

M.P : Żyjesz zgodnie z wcześnie ustalonym planem czy podchodzisz do życia raczej spontanicznie ??

E.K : W zawodzie, którego się podjęłam, nie da się niczego zaplanować. Czasami, jak każdy z nas próbuję pomóc szczęściu, jednakże zazwyczaj staram się zrozumieć i cieszyć tym co dostaję.

M.P : Jaki film mogłabyś określić 'ponadczasowym' ??

E.K : Lecą Żurawie, Pieskie Popołudnie, Powrót, Wygnanie, Wierny Ogrodnik, Na skróty, filmy Bergmana, Kieślowskiego, mogłabym tak jeszcze długo... Każdy z nich opowiada inną, ale właśnie tą ponadczasową historię.

M.P : Jak wyobrażasz sobie swoje życie zawodowe za 10 lat ??

E.K : Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ponieważ żyję dniem dzisiejszym. Jedyne czego jestem pewna to fakt, że chciałabym się czuć spełniona.

niedziela, 13 lutego 2011

Gracja Niedźwiedź – aktorka i fotomodelka. Absolwentka PWST w Krakowie. Znana z roli Kasi w serialu „Majka”.


Mateusz Piszczek : Widziałem Cię w przedstawieniu Teatru Nowego, „ Filozofia w buduarze ”, świetna sztuka. Co daje Ci więcej radości gra w teatrze, czy na planie filmowym ??

Gracja Niedźwiedź : W obecnym czasie nie mogę jednoznacznie stwierdzić ,co daje większą satysfakcję.  Jedno i drugie jest dla mnie fascynujące .W teatrze wspaniałe jest to, że możesz na żywo przekazywać swoją energię widzom i otrzymywać ją z powrotem. Dużo zależy od aury, którą ma się danego dnia. Nie ma większej radości niż oklaski po udanym spektaklu. Natomiast w filmie możesz wielokrotnie powtarzać kwestie, jeśli nie jesteś z siebie zadowolony lub coś przez przypadek pomyliłeś. Poznajesz nowe miejsca ,możesz spróbować rzeczy, których nigdy dotąd nie robiłeś, twoje emocje kierujesz bardziej „do wewnątrz”. Nie ma nic piękniejszego niż magia kina i teatru. Na razie jestem na etapie fascynacji jednym i drugim. Pewnie po jakimś czasie będę umiała wybrać, które z nich sprawia mi więcej przyjemności.

M.P : Jak przechodziłaś w młodości okres „ burzy i naporu ” ??
G.N : Okres buntu młodzieńczego?  Przeżyłam, z resztą chyba jak większość z nas. Najfajniejsze w nim  jest to, że myślisz, że w tym czasie możesz dosłownie wszystko, i że zawsze masz racje ( co mija się z prawdą ) .Zdecydowanie to moje najbardziej zwariowane lata.

M.P : Często ryzykujesz w życiu ??
G.N : Często. Gdybym nie ryzykowała, na pewno nie byłabym w tym punkcie życia, w którym teraz się znajduję. Ryzykując możesz wiele zyskać, ale nie należy zapominać, że tym samym można wiele stracić. Jak to mówią-„ ryzyk fizyk”.
 
M.P : Masz poczucie, że wciąż rozwijasz się aktorsko ??
G.N : Oczywiście. Aktor rozwija swoje umiejętności przez całe życie. Moim zdaniem to taki wieczny obserwator. Osobiście staram się jak najwięcej podpatrywać, analizować i przede wszystkim czerpać z tego to co najlepsze.
M.P : Istnieje Twój ideał mężczyzny ??
G.N : Pewnie, że istnieje, ale nie zdradzę szczegółów. Mogę jedynie powiedzieć, że od ideałów zdecydowanie wolę tych "mniej idealnych". 

czwartek, 10 lutego 2011

Beata Tadla – prezenterka Faktów w TVN, serwisu informacyjnego w TVN24 oraz lektorka kanału Discovery Channel. Autorka książki "Pokolenie 89 czyli dzieci PRL-u w wolnej Polsce". Jest również ambasadorką akcji 'Bądź świadomym dawcą narządów'.

Mateusz Piszczek :  Czy wciąż uważa Pani 10 kwietnia 2010r. za najtrudniejszy dzień w Pani karierze zawodowej ??

Beata Tadla : Od tamtego momentu minie niebawem rok. Nic się nie zmieniło. To był straszny dyżur. Mówienie "na żywo" o śmierci tylu znajomych osób nie jest łatwe. Znacznie prościej opowiadać o anonimowych ofiarach, choć oczywiście śmierć każdego człowieka nie jest wrażliwym ludziom obojętna. Do takich się zaliczam- wrażliwych. Mimo, że dziennikarze powinni mieć pancerz, skorupę- moja jest trochę cieńsza. Katastrofą smoleńską jesteśmy i już zawsze będziemy naznaczeni wszyscy. Od tego nie da się uciec. Mam nadzieję, ze tamtych doświadczeń nie będę musiała wykorzystywać przy żadnej okazji. Ani teoria na studiach ani zawodowa praktyka nie jest w stanie na takie doświadczenie przygotować.

M.P : Stała się Pani pierwszą ambasadorką akcji 'Bądź świadomym dawcą narządów'.  Co chciałaby Pani przez to uświadomić innym ludziom ??

B.T :  Jest jeszcze wiele do zrobienia w tym zakresie. Jeśli nie będziemy edukować, informować, mówić o problemie- do nikogo to przesłanie nie dotrze. Dać kawałek siebie to największy dar, jaki człowiek może zapewnić drugiemu człowiekowi. Chcę tylko uświadomić, że decyzja zapisania się do banku szpiku musi być decyzją świadomą, bo ona jest na całe życie.

M.P : Mimo mojego zaangażowania nie zdołałem nigdzie znaleźć ani jednej złej opinii na Pani temat.  Jak to jest, że o Beacie Tadli słyszy się jedynie : profesjonalistka, ciepła kobieta, 'super babka' ??

B.T : Oj. To słabo Pan szukał! Na pewno coś się znajdzie! Choćby ostatnio- jakie to mam brzydkie nogi i jaką tendencję do tycia. Na szczęście nie przejmuję się głupimi opiniami na temat wyglądu. Nie mam wpływu na to, jak prezentują się moje nogi. Nauczyłam się już dawno, ze sytuacjami, na które nie mam wpływu- po prostu się nie przejmuję. To pomaga zachować wewnętrzny spokój i ogólny optymizm. Oczywiście opinie pozytywne bardzo mnie cieszą. Wtedy wiem, że to, co robię ma sens.

M.P : Czy przekonanie, że każdy człowiek ma w swoim życiu do spełnienia pewną misję, jest Pani bliskie ??

B.T : Oczywiście. Każdy powinien zostawić po sobie ślad. W zawodzie dziennikarza trzeba sobie zdawać sprawę z odpowiedzialności, jaka na nas ciąży. Za każde wypowiedziane słowo, każdy gest. Informacjami, które przekazujemy wpływamy na życie ludzi. Czasem ich zasmucamy, czasem cieszymy, czasem wywołujemy inne emocje. Praca dla człowieka jest misją. Nie możemy nastawić się na to, że dziennikarstwo- szczególnie telewizyjne- to szybki splendor, błyskawiczna kariera. Nie. To ciężka praca, mocno wymagająca i angażująca emocjonalnie. Ale jeśli swoim działaniem wywołam uśmiech choć na jednej twarzy- to wiem, że warto to robić. Jakkolwiek banalnie to brzmi...

M.P : Dlaczego akurat zawód - dziennikarz ??

B.T : Na początku przypadek- marzyłam o aktorstwie.  Teraz misja, pasja, zaangażowanie.  Świadomość, że dzięki temu, co robię mogę komuś pomóc dodaje mi energii.  Kocham ten zawód i bardzo chcę, by miał wysoką pozycję, by tabloidy nie zdewaluowały dziennikarstwa, by ta profesja była szanowana, a nie opluwana.

środa, 9 lutego 2011

Kamil Nosel - prezenter radiowy, producent programów, wykładowca akademicki. Obdarzona wyśmienitym poczuciem humoru. Codziennie w Radiu Złote Przeboje „wkręca” niczego nieświadomych rozmówców w zadziwiające sytuacje.

Mateusz Piszczek : Byłeś wykładowcą w Dolnośląskiej Szkole Wyższej, co daje więcej satysfakcji praca w radiu, czy praca ze studentami ??

Kamil Nosel : Ogromną satysfakcję sprawiają mi wszelkie spotkania z ludźmi, uwielbiam
słuchać ich historii.
Praca ze studentami dała mi wiele radosnych momentów. Zwłaszcza, gdy
prowadziłem zajęcia z tzw: VoiceTrack-u, czyli audycji nagrywanych i
rozszczepiania sygnału radiowego.
Czułem się na tych zajęciach jak czarodziej, który pokazuje coś
intrygującego, a zarazem naturalnego i po chwili odkrywa karty,
przedstawiając tą prawdziwą stronę. Ujawniając kulisy sztuczki.
Jednym słowem ukazała się magia radia.
Przyznam, że praca w radiu sprawia, iż każdy dzień wygląda, inaczej.
Już od rana natłok informacji, tempo, adrenalina. Tu ciągle można
 nauczyć się czegoś nowego. Ciągle patrzeć przed siebie i gonić
uciekającego króliczka (konkurencje). Radio codziennie stymuluje
kreatywność, codziennie warto czymś zaskoczyć słuchacza.
Radio, to moja pasja.


M.P : Skąd się czerpie pomysły do takiego programu jak " Niezły Numer " ??

K.N : Są dwie odpowiedzi na, to pytanie.
Słuchacze po drugiej stronie radia twierdzą, że pomysłowi są
zlecający (osoby, które chcą wkręcić), a ja tylko realizuję ich
pomysły.
Druga prawda jest taka, że to ja wymyślam całą sytuację (scenariusz
wkrętu), a potem ją realizuje.
Łącząc dwie prawdy dochodzimy do mixu prawd.
Słuchacze podpowiadają mi pewien szczegół z życia „ofiary”, a ja
staram się wymyślić abstrakcyjną (ale realną) historię w którą
można wkręcić „ofiarę”.
Pomysły na historyjki w które ludzie są wkręcani biorą się z życia.
Określam sobie jakiś wątek np.: Pani Kasia czeka na nowe okna.
Co się może wydarzyć z oknami, aby Pani Kasia uwierzyła, a
jednocześnie temat był abstrakcyjny i ciekawy ?
- stłuczone szyby. Nie, to banał!
- ma więcej zapłacić za okna. Nie, to takie oczywiste ze Pani Kasia
odpowie NIE
- a może polecieć w niezdarnych pracowników ?
- Pan Marian, gdy sklejał Pani Kasi okna, to miał przerwę śniadaniową,
a że był na kacu, to przez przypadek zostawił swoją bułkę między
szybami okna! I teraz Pani Kasia musi mieć okno z bułką.
Pomysły, to codzienna obserwacja ludzkich zachowań, problemów,
kłopotów, smutków i radości.


M.P : Kto potrafi najlepiej "wkręcić " Ty, Wojewódzki i Figurski, a może
Janusz Weiss ??

K.N : Zasadniczo o konkurencji źle nie mówię, a o sobie, to ze skromności
wcale.
Wiec odpowiem czym się różnimy.
Wojewódzki i Figurski wypracowali sobie łatkę kontrowersyjnych Panów.
Ich wkręty niekiedy są absurdalne i z podtekstem polityczno -
show-biznesowym.
Janusz Weiss już chyba nie robi wkrętów. On teraz rozwiązuje trudne
tematy słuchaczy. On nie dzwoni, jako hydraulik, nauczyciel, czy
sprzedawca.
Moje wkręty dotyczą lub opierają się o rzeczywistość, która jest
zaplanowana i, choć trochę realna. Ja wchodzę z butami w życie
„ofiary” i staram się trochę, to popsuć. A wszystko, to na zlecenie,
znajomego, mamy, taty, siostry, czy brata.

M.P : Dobry żart to ??

K.N : To żart dwuznaczny, inteligentny i maksymalnie krótki.
Człowiek nie potrafi się skupić na złożonej historii (ja tak mam).
Dobry żart, to taki, który usłyszysz w przelocie, a potem opowiesz przy
piwie i na dodatek go nie spalisz A Twoi znajomi powiedzą „Kamil co Ty
wciągasz ? bo nieźle poniewiera”

M.P : Największa antenowa wpadka ??

K.N : Wpadka związana była z akcją na Śląsku, gdy zawaliła się hala MTK.
Wtedy zajmowałem się montowaniem, wpuszczaniem i obrabianiem reporterów
na antenę.
Pech chciał, ze, gdy nagrywałem reportera, to nie skasowałem rozmowy po
zakończonej reporterskiej relacji. Wpuściłem, to na antenę.
Prezenter zapowiedział i wypuścił przygotowanego przeze mnie reportera,
gdy relacja już się kończyła, prezenter zaniemówił, gdy usłyszał
mój głos ... „Kozik dzięki jesteś boski”.

M.P : Jakie jest motto życiowe Kamila Nosela ??

K.N : Nie będzie, to książkowe motto. Wyznaję zasadę: „Do przodu z
pozytywnymi ludźmi i uśmiechem na twarzy ;-)”