czwartek, 10 lutego 2011

Beata Tadla – prezenterka Faktów w TVN, serwisu informacyjnego w TVN24 oraz lektorka kanału Discovery Channel. Autorka książki "Pokolenie 89 czyli dzieci PRL-u w wolnej Polsce". Jest również ambasadorką akcji 'Bądź świadomym dawcą narządów'.

Mateusz Piszczek :  Czy wciąż uważa Pani 10 kwietnia 2010r. za najtrudniejszy dzień w Pani karierze zawodowej ??

Beata Tadla : Od tamtego momentu minie niebawem rok. Nic się nie zmieniło. To był straszny dyżur. Mówienie "na żywo" o śmierci tylu znajomych osób nie jest łatwe. Znacznie prościej opowiadać o anonimowych ofiarach, choć oczywiście śmierć każdego człowieka nie jest wrażliwym ludziom obojętna. Do takich się zaliczam- wrażliwych. Mimo, że dziennikarze powinni mieć pancerz, skorupę- moja jest trochę cieńsza. Katastrofą smoleńską jesteśmy i już zawsze będziemy naznaczeni wszyscy. Od tego nie da się uciec. Mam nadzieję, ze tamtych doświadczeń nie będę musiała wykorzystywać przy żadnej okazji. Ani teoria na studiach ani zawodowa praktyka nie jest w stanie na takie doświadczenie przygotować.

M.P : Stała się Pani pierwszą ambasadorką akcji 'Bądź świadomym dawcą narządów'.  Co chciałaby Pani przez to uświadomić innym ludziom ??

B.T :  Jest jeszcze wiele do zrobienia w tym zakresie. Jeśli nie będziemy edukować, informować, mówić o problemie- do nikogo to przesłanie nie dotrze. Dać kawałek siebie to największy dar, jaki człowiek może zapewnić drugiemu człowiekowi. Chcę tylko uświadomić, że decyzja zapisania się do banku szpiku musi być decyzją świadomą, bo ona jest na całe życie.

M.P : Mimo mojego zaangażowania nie zdołałem nigdzie znaleźć ani jednej złej opinii na Pani temat.  Jak to jest, że o Beacie Tadli słyszy się jedynie : profesjonalistka, ciepła kobieta, 'super babka' ??

B.T : Oj. To słabo Pan szukał! Na pewno coś się znajdzie! Choćby ostatnio- jakie to mam brzydkie nogi i jaką tendencję do tycia. Na szczęście nie przejmuję się głupimi opiniami na temat wyglądu. Nie mam wpływu na to, jak prezentują się moje nogi. Nauczyłam się już dawno, ze sytuacjami, na które nie mam wpływu- po prostu się nie przejmuję. To pomaga zachować wewnętrzny spokój i ogólny optymizm. Oczywiście opinie pozytywne bardzo mnie cieszą. Wtedy wiem, że to, co robię ma sens.

M.P : Czy przekonanie, że każdy człowiek ma w swoim życiu do spełnienia pewną misję, jest Pani bliskie ??

B.T : Oczywiście. Każdy powinien zostawić po sobie ślad. W zawodzie dziennikarza trzeba sobie zdawać sprawę z odpowiedzialności, jaka na nas ciąży. Za każde wypowiedziane słowo, każdy gest. Informacjami, które przekazujemy wpływamy na życie ludzi. Czasem ich zasmucamy, czasem cieszymy, czasem wywołujemy inne emocje. Praca dla człowieka jest misją. Nie możemy nastawić się na to, że dziennikarstwo- szczególnie telewizyjne- to szybki splendor, błyskawiczna kariera. Nie. To ciężka praca, mocno wymagająca i angażująca emocjonalnie. Ale jeśli swoim działaniem wywołam uśmiech choć na jednej twarzy- to wiem, że warto to robić. Jakkolwiek banalnie to brzmi...

M.P : Dlaczego akurat zawód - dziennikarz ??

B.T : Na początku przypadek- marzyłam o aktorstwie.  Teraz misja, pasja, zaangażowanie.  Świadomość, że dzięki temu, co robię mogę komuś pomóc dodaje mi energii.  Kocham ten zawód i bardzo chcę, by miał wysoką pozycję, by tabloidy nie zdewaluowały dziennikarstwa, by ta profesja była szanowana, a nie opluwana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz